Piotr Fundowicz

Piotr Fundowicz

Na drodze

Radom, ul. Prażmowskiego
Jadę lewym pasem. Z prawej strony jest wyjazd z parkingu przy dworcu PKS. W tym miejscu jest ciągła linia między pasami, zaraz za skrzyżowaniem - przejście dla pieszych. Prawym pasem jedzie straż miejska. W pewnym momencie dzielni strażnicy zjeżdżają na mój pas ruchu. Zatrąbiłem. Strażnik zaprasza mnie do zjazdu na bok. Co mi szkodzi, zatrzymam się i powiem mu, co myślę o jego technice jazdy. Strażnik zaczyna filozofię w stylu: "dlaczego pan trąbi, wyjechał mi z wyjazdu tamten /.../, więc musiałem odbić w lewo. No cóż, było ich dwóch, ja sam, więc oni zawsze będą mieli rację. Nie będę się kłócił, zwłaszcza, że się śpieszyłem.
Panie strażniku:
- przekroczenie ciągłej linii,
- niezastosowanie zasady ograniczonego zaufania (przecież widać, że stoi niecierpliwy człowiek z rejestracją WRA ...),
- niedostosowanie prędkości do warunków jazdy (jakby była dostosowana, to można było przyhamować i nie byłoby sprawy).
Można by jeszcze coś wyciągnąć, ale po co?

Radom, ul. Prażmowskiego (w drugą stronę)
Jadę prawym pasem. Zaraz za rondem jest przejście dla pieszych. Przy przejściu stoi jakiś chłopak. Zatrzymuję się i puszczam go (w końcu tak wymaga ode mnie prawo o ruchu drogowym). W chwili, gdy chłopak dochodzi do linii pomiędzy pasami, z rykiem silnika lewym pasem przejeżdża SUV. Wkurzyłem się, w końcu wychodzi na to, że zaprosiłem (prawie) chłopaka pod koła tamtego suva. Dogoniłem go na następnym skrzyżowaniu. Za kierownicą siedzi poważna pani w średnim wieku. Oczywiście otwiera szeroko oczy, że ktoś śmie zakłócać jej spokój. Oczywiście, nie wie o co chodzi.